piątek, 26 czerwca 2015

zapomniane marzenia

kupiłam wczoraj nadzieję
za trzy złote w kolekturze
upycham w niej
zapomniane marzenia

a kiedy pytałam lustro o konkrety
milczało wymownie
mrugając bez cienia zażenowania
czy choćby odrobiny wstydu

pytałam odbicia w wodzie
jakie ma marzenia
ale zmarszczyło tylko twarz
i rozpłynęło się we łzach

wykrzyczałam wichrowi
godziny i dni bez odrobiny sensu
przeciekające jak piasek w klepsydrze
ale tylko osuszył mi oczy

więc kupiłam wczoraj nadzieję
za całe trzy złote
żeby odnależć w niej
zapomniane marzenia




piątek, 25 kwietnia 2014

umieranie

Jest taki ląd
 gdzie można dopłynąć
tylko przez morze łez i bólu
obijając się o rafy bezsilności

W wodzie o kolorze nocy
odbijają się przerażone oczy
a niemy krzyk
zamiera na ustach

w głębinach czai się strach
o kształtach wyśnionych
w najstraszniejszym koszmarze
między zmierzchem a świtaniem

Spierzchnięte wargi
 i zaciśnięte dłonie
chwytają kurczowo
powoli uchodzące życie.



środa, 19 czerwca 2013

Aisza



On poznal jej imię
kiedy gorące powietrze
uwolniło sosny od zapachu

ponad głowami towarzyszy
przecieły się
jaskólki ich spojrzeń

obudził w niej dziką kobietę
i nic już nie było takie samo
ani życie ani śmierć

stara kobieta stoi na granicy czasów
ubrana w kolorowe szaty
minionych dni

obok niej biały wilk
strażnik bólu po tych co odzeszli
radości jeszcze nie narodzonych

jej wzrok szybuje ponad sosny
uwolnione od zapachu
przez gorące powietrze

w szumie traw i liści
słyszy głos
ktory zna jej imię




wtorek, 21 maja 2013

gebo

nie boję się nagości serca
mimo łat w kolorze blue
niebo ma kolor niebieski
jak twoje oczy

nie boję się długiej drogi
choć stopy bose
i kieszenie puste
oddechu pełne piersi

nie boję się bólu
nie spelnionych obietnic
zaklęć niewypowiedzianych
mam moc skrzydeł motylich

środa, 8 maja 2013

dziewczyna w niebieskich butach

siedziała na tapczanie, nieco pochylona
patrzyła prosto w oczy,hardo ale przyjażnie
zwykła dziewczyna w niebieskich butach

nie lubi swojego przeznaczenia
ale kto by lubił przeglądać się
w fantazjach własnej matki

w urzędzie nie robili problemów
w domu było jak zawsze
litania wyrzutów,oskarżeń i żądań

otula się niebieskim kocem
znieczulić mięśnie, żołądek,pęcherz
odpocząć chwilę od kąsania i ugryzień

ciało jest jak żle dopasowany kombinezon
z wadliwą instalacją i hydrauliką
wie doskonale gdzie ma uwierać

dziś jest lepszy dzień,jutro...
szachownica bólu i upokorzenia
byle tylko nie spaść na samo dno obłędu....

siedzi na tapczanie, nieco pochylona
patrzy zmęczonymi oczami,trochę smutno
zwykła dziewczyna w niebieskich butach


poniedziałek, 24 października 2011

moc skrzydeł



kiedy skrzypią drzwi
do domu twoich lęków
przywołaj moc
skrzydeł motyla
albo rozpal ogień
w swoich oczach
i niechby nawet
spłonął feniks
twojej iluzji
nie obawiaj się
czuć wdzięczności
za zimny oddech
własnego cienia
on zawsze jest tam
gdzie i światło

...

wtorek, 27 września 2011

jesień


z kolorowych liści
czas tka obraz

pamiętam zapach suszonych grzybów
przywierały do rozgrzanej blachy pieca
rankiem babie lato kąpało się w rosie
listki brzozy cicho wirowały w słońcu
kryształowe powietrze
trochę bolało przy pierwszym wdechu
w kartoflanych łęcinach zagubiony promień
smak soli na języku i na policzkach
tekturowy tornister wytarty na brzegach
i mały zeszyt w kratkę i gumka z myszką
w sieni głośne tupanie
Mamo już jestem...

czas tka obraz
z kolorowych liści...

piątek, 17 czerwca 2011

...



fałsz
który smakuje siarką
i strach o zapachu mokrej sierści
są mi dziś towarzyszami
i może jeszcze jej czarne oczy bez dna
samotność wśród kolorowych naczyń

nagość bez tajemnicy droga moja
ma wygląd starej kobiety
a walka z własnym cieniem
odbiera moc krążącej krwi

w tym momencie
nie ma dla ciebie miejsca obok
nie odwrócę już głowy w przeszłość
razem umierałyśmy

tylko ogień zabiorę ze sobą
może kiedyś jakiś wędrowiec
ogrzeje przy nim
zmarznięte serce

a jeśli usłyszysz głos żurawi
podnieś głowę i wyślij mi uśmiech
w szeleście jesiennych liści
odcisnę ślad nagiej stopy

w bluesie zagubionym na wargach
w promieniu słońca na porannej rosie
w wietrze we włosach
w ciepłej dłoni...
w kurzu polnej drogi

może zdołam zobaczyć kim jestem...

czwartek, 16 czerwca 2011

pisze sie...


za oknem ostatni skowyt promienia
zabiły go przydrożne drzewa
a może zbyt drastycznie z tym zabijaniem
promień poprostu wniknął w zieloność drzew

słowa mają moc

pomyślała rozwiązując kolejny życiowy rebus
uśmiech nie chciał zejść z jej twarzy
znowu poczuła jak na wskroś
przeszywa ją błyskawica
zwykłego poznania

ja tworzę wszystko

w sobie
od plusa do minusa
od negatywu do pozytywu
każdą łzę, każdy dotyk, uśmiech

tworzę

świadomość tworzenia przecieka z minuty
w godziny uważności
a emocje jak ptaki czasem o czarnych skrzydach
delikatnie muskają taflę istoty
z wdzięczności za ich obecność
pisze sie wiersz....

ogrodniczka

.trzymała w ręku pustą doniczkę..była zmęczona całą tą pracą..odstawiła doniczkę na stół obok.
Usiadła ciężko, podparła głowę jedną ręką a drugą machinalnie przesuwała po ziarenkach.
Tyle nowych ziaren do zasadzenia, tyle starań przez wieki, tysiące lat, tyle nadziei na doskonałe dzieło, tyle żalu, że jak dotąd żadne z nich nie było doskonałe..tyle trudu..poczuła się stara...i taka bardzo, bardzo zmęczona.
Pomyślała:gdzie kres mojej pracy?
...pszczoły cicho pracowały, słońce przenikało przez gęste liście...było ciepło.
Kochała swoją pracę, tak bardzo chciała przypodobać się szefowi, dać mu w końcu doskonałe dzieło..a każde jej stworzenie było..niedoskonałym odbiciem jej samej.
Stwarzała poprostu własne odbicia na samym początku..koszmarne, zdeformowane, pokręcone, pełne żądz, chciwości..potem coraz bardziej udane..a jednak wciąż ułomne..
Wiatr się wzmógł..to znak, że szef przechadza się po swoim ogrodzie..uniosła głowę..dzisiaj się odważy..dzisiaj zapyta..zanim zniknęła ostatnia myśl..
On już odpowiedział...zawsze ją to zdumiewało
..na wcześniejsze pytania przyszła odpowiedz.
Opowiadał zawsze ale czasem nie potrafiła tego przyjąć, albo odczytać..poczuła dzisiaj jego odpowiedz całym swoim jestestwem..porzuć ..starania, porzuć chęci, porzuć to wszystko..przypomnij sobie, że do niczego nie musisz dążyć..jesteś doskonała, bo jesteś moim dziełem, kiedy odkryjesz w sobie..mnie..dojrzysz w swoim dziele siebie..stworzysz doskonale dzieło.
Uśmiechnęła się..wreszcie pojęła...maleńkie ziarenko..błyszczące i czarne..wskoczyło jej w dłoń.
Było dojrzałe..pocałowała je..włożyła w żyzną ziemię miłości, podlała Bożym słowem,, światło padło na doniczkę...szepneła cicho: bądz sobą.

poniedziałek, 4 kwietnia 2011

...

przeszłość jest
jak ciasna komórka
przetrząsam zakamarki
w poszukiwaniu sensu
dzisiejszego dnia
bolą mnie chwile
zaklete w celuloidzie
próbuję ożwić pamięć
dotyku ręki
ciepłego słowa
nie umiem zrobić
kroku w przyszłość
a może nie chce
 tam nie ma Was
mamo...tato..



wtorek, 9 listopada 2010

... tu gdzie jestem


nie ma miejsca dla ciebie

ani dla czasu od tu do teraz

nawet kawałek blasku księżyca

już się tu nie zmieści

pytania przywarły nieruchomo

do wyciągniętych dłoni

a otwarte oczy

nie potrafią błyszczeć

odbitym światem

dlatego wybacz mi

swoje niespełnione oczekiwania...

sobota, 23 października 2010

alfa i omega


i czarne jeziora

wpatrzone dziś we mnie



pójdz za mną



nie, jeszcze nie dziś

muszę napisać pracę

uprać sumienie



pójdz za mną



może jutro, pojutrze

wiesz jak to jest

a czas nie czeka



pójdz za mną



nie spakowałam się

nie pożegnalam

nie dokonczyłam...



pójdz za mną



czarne toń oczu

topi ostatni lodowiec w sercu

alfa i omega


poniedziałek, 19 lipca 2010

***

jestem zmęczona
wypatrywaniem celów
chciałabym wieczorem
opić się spokoju
i zamknąć dzień
w silnych ramionach

czwartek, 1 lipca 2010

cisza letniego dnia



nie słyszę ciszy
kiedy noc śpiewa cykadami
pośród karminowych pól
poziomki ogłuszają zapachem
mały psotnik o brązowym pancerzu
próbuje wdrapac się na słońce
leniwie rozpostarte na twarzy
wiatr zasłuchany w trawach
lekko je tarmosi
ponaglając do bajania
wczoraj umarło niepostrzeżenie
jutro płodzi się dzisiaj
a dzisiaj..nie słyszę ciszy.....

wtorek, 1 czerwca 2010

uśmiech Boga


uśmiecha się
tkliwością
gdzieś pomiędzy
sercem
a słonecznym splotem
krusząc grube mury
mojego ciała
wlewa się
pomiędzy szczelinami
strachu i gniewu
wyciskając łzy
z szeroko zamkniętch oczu

wtorek, 13 kwietnia 2010




Pamięci tych co odeszli..
10 kwietnia...


świt opadał powoli
wśród porannych mgieł
w umarłym przed laty lesie
ptaki nigdy go nie budzą

wśród brzozowych krzyży
cicho przemyka cień
tamtych bolesnych dni
i pełnych cierpienia nocy

tego dnia stał z zadartą głową
wypatrując oznak życia
i powoli zaciskał w pięści
zwyczajną ludzką bezradność

piątek, 9 kwietnia 2010





urodzona w głębinach serca


to dla niej
zdarte buty
i kieszenie puste

kurz drogi
osiadły na włosach
srebrnymi nićmi

tylko w oczach
czasem zapaliło się
światło tęczy

tyle dróg studni i namiotów
twarzy mijanych wędrowców
szeptów, zaklęć i przysięg

a perła była tak blisko
wystarczyła
jedna gorąca łza...

trzy kropki

Wysycham ze słów
kurczę się światopoglądowo
do jednego zdania
używam kropli
by ożywić myśli
za dzień lub dwa
skurczę się
do wykrzyknika
albo trzech kropek

piątek, 2 kwietnia 2010

JUDASZU




gdybyś wiedział
co niesie twoja gwiazda
za garść srebrników
obietnicę klątwy
nie chciałbyś się rodzić
- tej nocy jeden z was...
widziałeś w jego oczach
niemą prośbę
ostatnie ogniwo przeznaczenia
w ogrodzie Getsemani
pogodziło proroków
Jerusalem Jerusalem
na krzyżu i gałęzi
spłacono ci dług
ofiarowując życie

milość


twój i mój
od otwarcia
do zamknięcia oczu
świat stwarzany
miłość cierpliwa jest
obraz odbity
samego siebie
w krzywym lustrze
nie unosi się pychą
poruszony wiatrem egoizmu
i ukrytych kompleksów
nie pamięta złego
w zakurzonych zakamarkach
wytrzeszczone oczy strachu
wszystko znosi
dotyku bez uczucia
smagnięcia słowem
wszystko przetrzyma
ciszę pomiędzy ustami
a brzegiem filiżanki
nigdy nie ustaje
nawet kiedy zamkniesz oczy
tracąc swoje misterne
światy moje i twoje

ty



idz
a gory szklane zdobywaj
weż
światło w dłonie
nieś
tam gdzie cień
i wróć
naga i czysta

niedziela, 28 lutego 2010


ROZMOWA Z BOGIEM

widzisz istota
tak to już jest
że czasem słońce
a czasem
w oczy deszcz

nikt Ci istota
nie obiecywał
słodkiego far niente
a dał w zamian
życiowe pętle

nie dam Ci istota
gwarancji obsługi
nie dla braku mojej miłości
ale po to istota
byś spłaciła
karmiczne długi

na kolanach istota
tkwisz u boku mojego
pytaniami zasypujesz progi
a wystarczyłaby chwila
ciszy byś stanęła na nogi




kiedy mówiłeś

nie będziesz miała bogów innych

wierzyłam w trawę pod stopami

rosła razem ze mną


gdzie byłeś

gdy wzywałam imienia nadaremnie

w domu twoim

w białej niewinności czciłam dni święte

polnymi kwiatami umierającymi porankiem


ojciec z matką ikonami

a noworodki na śmietnikach

nie zabijaj

nie pożądaj

tkwij w martwych ścianach

nie kradnij

spojrzeń w cudze okna i kochane oczy


kamienne tablice w ogniu uzi

pyłem w twarz

na górze Synaj żądasz agape

czyniąc człowiekiem


kto obmyje mi stopy i zdejmie brzemie dziesięciu

tobie wystarczył raz

a ja codziennie krzyżuję siebie

i uczę się kochać siebie jak bliżniego

tęcza




wyrosłam tęczy z drugiej strony

tam gdzie się rodzi z kropli deszczu



zadziwiające jak łatwo

schwytać siedmiobarwne nitki



a potem schować w glinianym garnku

niech ludzie myślą że to złoto
żeby tak raz bez zawsze

trzasnąć drzwiami i może nie odwracać głowy

na czas przeszły co nigdy się nie dokonał

włożyć buty na drogę w niepewność

skarby do prawej kieszeni

nic że dziurawa

maski upchnąć i jeszcze sumienie się zmieści

wyjść drodze na przeciw i z kurzem się zbratać

stopom dać rany a snom skrzydła przyprawić

przy ogniu wyśpiewać jutro

nawet gdyby miało nie nadejść

upić się wiatrem śniąc trzaśnięcie drzwiami
16.November 2005

sprzedaję marzenia




sprzedam marzenia za garść srebrników
nikt dziś tyle nie płaci martwym poetom
nawet gwożdzie wbiją gumowym młotkiem

kto kupi światło w dłoniach
energooszczędność czterech ścian
kosztuje tylko rezygnację

mam też stare skrzydła
świeżo po farbowaniu
w pewnym wieku ma się już alergię

książkę z bajkami i wytartego misia
przyjmie stara szafa
i może ja się jeszcze tam zmieszczę

sobota, 20 lutego 2010

sekret



jestem tu
z mojego powodu
ślepiec o stu emocjach
kostur z potrzeb
zamieniam na drobne
myśli i słowa
potykam się o siebie
i wciąż podnoszę
czując wdzięczność
za swoje błędy

sobota, 28 listopada 2009

sobie


biała kartka ekranu
nęci możliwościami emocjonalnych wymiotow
uśmiecham się do siebie
bez dbałości o sens grymasu
wspomnienie wczorajszego bólu istnienia
dziś odbija się patosem
probuję rozdrapać zaschłą tęsknotę
żeby poczuć jeszcze raz smak krwi
płynącej z zagryzionych z bólu ust
ale stać mnie tylko na uśmiech
bez dbałosci o jego sens :)))

sobota, 24 października 2009

TAO końca

Przystań na chwilę, zatrzymaj świat.
Dokąd się spieszysz? Nie zdążysz i tak.

Wczoraj i jutro , nie znaczą nic.
Przestań się spieszyć i naucz się być

To TAO Cię prowadzi najprostszą z dróg.
Nie szukaj zła , ni dobra, a znajdziesz więcej,
Niż znaleźć byś mógł


Płyń z nurtem rzeki, a nie walcz z nim.
Poddaj się wodzie , weź oddech - i płyń.


Bądź niczym trawa , gdy wieje wiatr.
Słabość jest siłą , co chroni twój świat.

To TAO Cię prowadzi...

Przystań na chwilę , zatrzymaj świat.
Dokąd się spieszysz? Nie zdążysz i tak.

Wczoraj i jutro, nie znaczą nic.
Przestań się spieszyć i naucz się być.

Przystań na chwilę , zatrzymaj świat.
Dokąd się spieszysz? Nie zdążysz i tak.

autor: Magda Czapińska
kompozytor: Mateusz Pospieszalski

http://w503.wrzuta.pl/audio/8Bv37A0eiuA/anna_maria_jopek-tao

niedziela, 6 września 2009




przepływam pomiędzy
wtedy a onegdaj
bez odrobiny lęku
o powrót do teraz

osiadam czasem
na mieliznach wspomnień
albo obijam się
o dziwnie znajome brzegi

krople chwil
dni lat istnień
zlewają się w wartki nurt
rzeki czasu


http://www.youtube.com/watch?v=9TeKVZ8nqqk

wtorek, 25 sierpnia 2009




zawisam w kaciku twoich ust zdumieniem
szczególnie wtedy gdy zapadam na smutek
zaraża mnie poranna mgla i chlod poranka
a babie lato wiaze galopujace mysli

wtedy zawisam w kaciku twoich ust zdumieniem
bo chwila teraz ogromnieje w sekundzie
tu i zaraz zza jesiennego smutku wynurza sie
pyzaty usmiech slonecznikow

czwartek, 23 lipca 2009

obietnice sprzed czasu


Tam gdzie Mu ginęła we mgle
Zaczynal się czarny ląd
Na granicy snu
Pomiedzy być a mieć

Kwiaty pachnialy nocą
Jak jej skora
A blask jego oczu
Odbijal światlo księżyca

Dwa male swiaty
Zagubione pomiedzy
Ambicjami starszyzny
A strachem o zapachu psiej siersci

I kiedy umierala Mu
Od trupiego oddechu nienawisci
Ich dziecięce serca
Spalila obietnica milosci

wtorek, 21 lipca 2009

sic itur ad astra


Kiedy wyrusza w dalszą drogę
nie zapomina zamknąć drzwi
ostatnim spojrzeniem
omiata cztery kąty
spokojnej przystani
tu słowa dodawały siły
a ciepło rozmów
wlewało ducha w marzenia
pozbiera ostatnie okruszki
wspólnych chwil
pieszczotliwie skryje
w małym węzełku pamięci
na rozstajnych drogach
przy innym ogniu
w towarzystwie gwiazd
zje ostatnią wieczerzę

wtorek, 23 czerwca 2009

... Ani

żałoba matek ma smak krwi
cieknącej z zaciśniętych ust

i kolor wiosennego nieba
wypranego we łzach bękitu

i najdelikatniejszy dotyk
zmęczonych płaczem ust

i najcichsze westchnienie
ostatniego oddechu

i pachnie życiem
na przekór ludzkiej logice

poniedziałek, 22 czerwca 2009


chciałabym w końcu
dojrzeć sens
porannego wstawania
ciepła wody
słoności łez
bólu narodzin

nieśmiałego uśmiechu
słodyczy poziomek
smaku porannej kawy
kląskania słowików
ciepła ogniska
utraty najbliższych
poczucia samotności
smutku odrzucenia
rozkoszy pocałunków
wieczornej śmierci

niedziela, 14 czerwca 2009

जेज portret


trzymam w ręku
jeszcze ciepłe wspomnienia
z pomiędzy slów
wyziera tęsknota
za ciepłem dobrem
i takim zwyczajnym
codziennym byciem
pustka po niej
boli najbardziej
ale pamięć wciąż żywa
zaklęta w każdej sekundzie
mijającego dnia