czwartek, 16 czerwca 2011

ogrodniczka

.trzymała w ręku pustą doniczkę..była zmęczona całą tą pracą..odstawiła doniczkę na stół obok.
Usiadła ciężko, podparła głowę jedną ręką a drugą machinalnie przesuwała po ziarenkach.
Tyle nowych ziaren do zasadzenia, tyle starań przez wieki, tysiące lat, tyle nadziei na doskonałe dzieło, tyle żalu, że jak dotąd żadne z nich nie było doskonałe..tyle trudu..poczuła się stara...i taka bardzo, bardzo zmęczona.
Pomyślała:gdzie kres mojej pracy?
...pszczoły cicho pracowały, słońce przenikało przez gęste liście...było ciepło.
Kochała swoją pracę, tak bardzo chciała przypodobać się szefowi, dać mu w końcu doskonałe dzieło..a każde jej stworzenie było..niedoskonałym odbiciem jej samej.
Stwarzała poprostu własne odbicia na samym początku..koszmarne, zdeformowane, pokręcone, pełne żądz, chciwości..potem coraz bardziej udane..a jednak wciąż ułomne..
Wiatr się wzmógł..to znak, że szef przechadza się po swoim ogrodzie..uniosła głowę..dzisiaj się odważy..dzisiaj zapyta..zanim zniknęła ostatnia myśl..
On już odpowiedział...zawsze ją to zdumiewało
..na wcześniejsze pytania przyszła odpowiedz.
Opowiadał zawsze ale czasem nie potrafiła tego przyjąć, albo odczytać..poczuła dzisiaj jego odpowiedz całym swoim jestestwem..porzuć ..starania, porzuć chęci, porzuć to wszystko..przypomnij sobie, że do niczego nie musisz dążyć..jesteś doskonała, bo jesteś moim dziełem, kiedy odkryjesz w sobie..mnie..dojrzysz w swoim dziele siebie..stworzysz doskonale dzieło.
Uśmiechnęła się..wreszcie pojęła...maleńkie ziarenko..błyszczące i czarne..wskoczyło jej w dłoń.
Było dojrzałe..pocałowała je..włożyła w żyzną ziemię miłości, podlała Bożym słowem,, światło padło na doniczkę...szepneła cicho: bądz sobą.

Brak komentarzy: