fałsz
który smakuje siarką
i strach o zapachu mokrej sierści
są mi dziś towarzyszami
i może jeszcze jej czarne oczy bez dna
samotność wśród kolorowych naczyń
nagość bez tajemnicy droga moja
ma wygląd starej kobiety
a walka z własnym cieniem
odbiera moc krążącej krwi
w tym momencie
nie ma dla ciebie miejsca obok
nie odwrócę już głowy w przeszłość
razem umierałyśmy
tylko ogień zabiorę ze sobą
może kiedyś jakiś wędrowiec
ogrzeje przy nim
zmarznięte serce
a jeśli usłyszysz głos żurawi
podnieś głowę i wyślij mi uśmiech
w szeleście jesiennych liści
odcisnę ślad nagiej stopy
w bluesie zagubionym na wargach
w promieniu słońca na porannej rosie
w wietrze we włosach
w ciepłej dłoni...
w kurzu polnej drogi
może zdołam zobaczyć kim jestem...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz